czwartek, 7 lipca 2011

Przeciw podpisom

Czasami nachodzi nas ochota na obejrzenie fotografii w albumach. Powrót do czasów dzieciństwa jest zazwyczaj genialnym doświadczeniem, jednak istnieje dobry sposób na zahamowanie tej nieposkromionej radości towarzyszącej wspomnieniom. W takich momentach, nie ma nic bardziej irytującego niż infantylne podpisy pod zdjęciami.
Byłem ostatnio u rodziny, przeglądam album, zdjęcie z moich 8 urodzin. Przedstawia ono scenkę jak siedzę na podłodze, wypakowując prezent. Normalna rzecz, zdaje się? Muszę najpierw WYPAKOWAĆ prezent aby wiedzieć co jest w środku. Co głosi zaś podpis pod zdjęciem? No? Uwaga, uwaga:

 „Ciekawe co jest w środku…”

 I to jest niby to, co myślałem sobie otwierając karton. Otóż pudło autorze podpisu. UCZUCIE zaciekawienia mi towarzyszyło, owszem, ale nigdy nie przyszło by mi do głowy go werbalizować i ubierać je w słowa.  Wydaje się to dość oczywiste, ale jak widać nie dla szanownego autora.
Z czego wynika takie dość bezrefleksyjne podpisywanie zdjęć? Nie ma sensownej odpowiedzi na to pytanie. Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że autor podpisu chciał z jak największej ilości osób zrobić durniów. Najpierw zrobił go ze mnie (że niby jako dziecko byłem tak ciekaw co jest w środku pudełka, że aż wypowiadałem słowa określające to uczucie w myśli – wyjaśniam, że raczej aż takiego podniecenia nie było), ale także z oglądających. Uważał, że nikt nie jest na tyle domyślny by, widząc ośmioletniego bachora otwierającego karton, pomyśleć sobie, że był on zaciekawiony zawartością pudełka. Kilku durni na koncie i to za jednym podpisem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz