środa, 27 lipca 2011

Bezmózgowi pracodawcy swojej wyobraźni


Jest taki pewien typ ludzi. Najczęściej są to pracownicy fizyczni, odbierający na rękę 1200 zł, całemu światu wmawiający że „so tak samo mądrzy jak te magistry po studiach”. Jo, i że te całe studia to w ogóle niepotrzebne, bo niczego nie uczo. Nie wiem jak stopniować mądrość, ale jeśli chodzi o wiedzę, która przecież jest dość obiektywnym wskaźnikiem, to Ci ludzie konkurować mogą co najwyżej między sobą. 

Nie będę się wdawał w dyskusję na temat kształcenia, bo oczywistym jest że poziom kształcenia w szkołach wyższych nie jest… najwyższy. Ale. Widziałem ostatnio taki niby śmieszny obrazek, który stał się hitem wśród moich pozawodówkowych znajomych. Otóż jest oto troje młodych ludzi. Jeden wybiera się do zawodówki, a pozostała dwójka do dobrego liceum. Po trzech latach, kiedy dwójka idzie na studia, absolwent zawodówki pracuje jako elektryk. Cała trójka spotyka się po 5 latach. Bezrobotni magistrzy, proszą swojego kolegę, który w między czasie założył „nieźle prosperującą działalność gospodarczą”, o przyjęcie do pracy. 

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że obrazek ten rozpropagowują osoby, które z założeniem jakiejkolwiek działalności gospodarczej miałyby problem, ponieważ nie przeczytają dokumentu o długości większej niż sms. Nie muszę chyba mówić, z czym się zaś wiąże założenie firmy. 

Oczywiście nie mówię, że osoba bez studiów nie może założyć firmy – nie w tym rzecz. Znam niezwykle mądre osoby bez studiów, tyle że one się cały czas samokształcą. Po prostu zrezygnowały z „papierka” i stresu egzaminów. Uczą się, ale akurat tego co jest im potrzebne. Dla tych – ogromny szacun. 

Natomiast osoby, które żyją żeby chlać i ćpać (na utrzymaniu niczego nie podejrzewających, lub niechcących się angażować) rodziców, które, jeśli w ogóle, pracowały na najbardziej odmóżdżających stanowiskach, nie potrafią poprawnie pisać, a i nieraz z czytaniem mają problem, porywają się na twierdzenia, że mogą w przyszłości być pracodawcami? 
Trochę mi się przypominają wyniki badań, kiedy zapytano na wsi kilka osób po podstawówce o pracę, jakiej mogliby się podjąć. Odpowiedź? "Chcę mieć pod sobą ludzi, chcę czymś rządzić".

sobota, 16 lipca 2011

Średni rejestr


- mhmdammhm
- Co mówisz?
- mhmmmmmm
- Co??
- PODAJ MI TO!!!!!!!

Czy taki dialog wydaje się znajomy? Mnie jak najbardziej. Otaczają mnie ludzie, którzy nie potrafią mówić w średnich rejestrach. Albo szepcą, jakby co najmniej chcieli ochronić dane objęte klauzulą „ściśle tajne”, albo ślinią się jak 18-latek, który zobaczył w swoim łóżku gwiazdę porno. Screamują jak gwiazda metalcore.
Wydaje mi się, że cechą dojrzałego człowieka jest umiejętność dobrania tembru głosu do sytuacji. Skoro nie jesteśmy w bibliotece (co nakazywałoby mówić szeptem) ani nie stoimy po przeciwnych brzegach rzeki (co nakazywałoby krzyk), to należy mówić w średnich rejestrach. A skoro ja sugeruję, że dla mnie Twój głos jest zbyt cichy, to powiedz swoją kwestię tylko nieco głośniej.

Natomiast jest coś, co doprowadza mnie przy takiej okazji do pasji. To jest człowiek odgrywający rolę, nazywaną przeze mnie „pomocnika” w konwersacji.

Sytuacja wygląda następująco: jesteś Ty, druga osoba z którą rozmawiasz i „pomocnik”. Druga osoba zazwyczaj jest do Ciebie przychylnie nastawiona, jednak mówi zbyt cicho. Pytasz o powtórzenie, ona już zabiera się do spełnienia Twojej prośby taktownie, ale wyręcza ją „pomocnik”, który wrzeszczy jak oparzony. 

Spójrz jednak na niego, jak na ostatniego debila, jak na głąba, który nie potrafi zachować się w towarzystwie. Nic nie musisz mówić, delektuj się ciszą, delektuj się jego miną.

czwartek, 7 lipca 2011

Przeciw podpisom

Czasami nachodzi nas ochota na obejrzenie fotografii w albumach. Powrót do czasów dzieciństwa jest zazwyczaj genialnym doświadczeniem, jednak istnieje dobry sposób na zahamowanie tej nieposkromionej radości towarzyszącej wspomnieniom. W takich momentach, nie ma nic bardziej irytującego niż infantylne podpisy pod zdjęciami.
Byłem ostatnio u rodziny, przeglądam album, zdjęcie z moich 8 urodzin. Przedstawia ono scenkę jak siedzę na podłodze, wypakowując prezent. Normalna rzecz, zdaje się? Muszę najpierw WYPAKOWAĆ prezent aby wiedzieć co jest w środku. Co głosi zaś podpis pod zdjęciem? No? Uwaga, uwaga:

 „Ciekawe co jest w środku…”

 I to jest niby to, co myślałem sobie otwierając karton. Otóż pudło autorze podpisu. UCZUCIE zaciekawienia mi towarzyszyło, owszem, ale nigdy nie przyszło by mi do głowy go werbalizować i ubierać je w słowa.  Wydaje się to dość oczywiste, ale jak widać nie dla szanownego autora.
Z czego wynika takie dość bezrefleksyjne podpisywanie zdjęć? Nie ma sensownej odpowiedzi na to pytanie. Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że autor podpisu chciał z jak największej ilości osób zrobić durniów. Najpierw zrobił go ze mnie (że niby jako dziecko byłem tak ciekaw co jest w środku pudełka, że aż wypowiadałem słowa określające to uczucie w myśli – wyjaśniam, że raczej aż takiego podniecenia nie było), ale także z oglądających. Uważał, że nikt nie jest na tyle domyślny by, widząc ośmioletniego bachora otwierającego karton, pomyśleć sobie, że był on zaciekawiony zawartością pudełka. Kilku durni na koncie i to za jednym podpisem.

wtorek, 5 lipca 2011

Społeczeństwo komentujące i jego wróg (w mojej osobie)

Czy pamięta ktoś wymarły już portal Nasza-Klasa? Ja też być może bym go nie pamiętał, gdybym nie dostawał co kilka dni wiadomości typu: nie gościłeś w naszym serwisie już X dni. Twoi znajomi byli w tym czasie bardzo aktywni, zamieścili 0 zdjęć i 0 wiadomości. Czeka także na Ciebie 0 nowych powiadomień!
Facebook przedstawiany był polskim internautom jako ulepszona Nasza-Klasa (to trochę tak jakby przedstawiać rolnikowi Unię Europejską jako ulepszony PGR). Jednak okazało się, że nie w mechanizmach tkwi dusza portalu. Dusza portalu to oczywiście ludzie. A nasi znajomi oczywiście bez problemu przenieśli się na nowe wody.
 Starzy znajomi to stare kłopoty.

Facebook ogólnie służy do różnych rzeczy i generalnie warto go mieć. Jednak organizm zalet toczy rak wad. Tym rakiem są komentarze. Najczęściej zdjęć.
Komentowanie zdjęć na Facebooku zajmuje przeciętnej różowej nastolatce kilka godzin dziennie. Przeciętnej Pani w niemodnej spódnicy – tyle samo. Różnią się tylko powodami. Panna ma bowiem taką ilość internetowych znajomych, że nie pomieściłaby wszystkich nawet w willi Mukesha Ambaniego. Kobieta w spódnicy męczy się zaś z tempem własnych rąk, które zaprzęgła do pisania na klawiaturze.

Obie mogłyby skorzystać, gdyby komentarze były generowane losowo. A napisanie odpowiedniego logarytmu wcale nie powinno być aż takie trudne. Zasady, którymi kieruje się  gawiedź są proste jak fałdy na mózgu skinheada. Oto dwie z brzegu:
  • Zdjęcie przedstawia kobietę w średnim wieku.. Stoi w ogrodzie, ubrana w bluzkę z lumpeksu. Jej lica nieśmiało dotyka słońce. Pewny komentarz jaki znajdziemy pod zdjęciem, kiedy kobieta ma 50 lat to: „Nic się nie zmieniłaś, kochana!”. Kiedy ma sześćdziesiątkę, trzeba dodać – „przez te lata”. Kiedy jest z mężem, obowiązkowo trzeba powiedzieć „Ślicznie razem wyglądacie”, gdy jest z córką hardcorowcy żenady pytają także „A która jest matką której?”.
  • Zdjęcia z dziećmi to w ogóle temat rzeka. Najgorzej jest z małymi bachorami. Wtedy obowiązkowo trzeba się zachwycić umorusaną mordką, głupią miną bądź innym, dla przeciętnego obywatela, dość żenującymi scenami. Ci, którzy chcą popisać się spostrzegawczością, dodają także komentarze w stylu „a co to za mały [podróżnik, kucharz, muzyk]?”. I o ile takie niby-słodkie komentarze ujdą, gdy zdjęcie pokazuje 3-latka, o tyle na ten przykład 10-latek pewnie sam jest zawstydzony komentarzem cioci bądź przyjaciółki domu.

Od 10 lat wzwyż dzieciaki same potrafią już wrzucać swoje zdjęcia na własnoręcznie zrobione profile. Apogeum „biedoty” zamieszczanych poniżej komentarzy najczęściej znajduje się na wysokości piętnastego roku życia, kiedy dziewczynki wchodzą w okres umieszczania zdjęć-samoróbek z profilu, najczęściej patrząc w obiektyw spod byka z dziwnie wypchniętymi ustami. Gdyby ktoś sprzed wieku zobaczył taką dziewczynkę, całą sytuację skomentowałby „chce żeby jej współczuć, że ją osa w wargę ugryzła”. Współczesne komentarze są jednak inne: krótkie na tyle, że limit znaków dla jednej wiadomości Twittera wystarczył by aby obdzielić bastion takich niewiast. Komentarz losowy: „słodko xD”.

Chłopcy w wieku 15 lat wchodzą zaś w okres umieszczania zdjęć swoich mięśni. Karierę robią także okulary wyjęte z lat 70-tych, czapki i zdjęcia z kumplami w dziwnych i dla postronnego obserwatora często dość mało zabawnych sytuacjach. Losowy komentarz: „fajna fota, wiadomo kto robił! xd”.

To tyle na dziś, fajna nota bo wiadomo kto pisał xD